Kiedy wchodzisz do mieszkania inwestora i jego kot wita Cię, jak członka rodziny to możliwości są dwie. Współpraca przebiegła pomyślnie, albo trwa ona zbyt długo. Bywa różnie. Jak w tym wszystkim zachować zdrowy rozum i nie trafić zbyt szybko do zakładu psychiatrycznego? Trzeba zdecydowanie trzymać nerwy na wodzy i zachować zimną krew do końca, ale jest coś jeszcze..
Projektowanie wnętrz to nie taka łatwa sprawa. Chyba, że się na tym nie znacie, to wtedy wydawać by się mogło inaczej. Kiedyś Wam o tym napiszę, teraz wróćmy to tematu.
Każde zlecenie, którego się podejmujemy jest inne i traktowane jest przez nas indywidualnie i wyjątkowo. Choćby była to enta łazienka w takich samych płytkach, to jest to zupełnie inny projekt, bo z każdym inwestorem pracuje się inaczej. Są projekty, które przebiegają wzorowo, można by rzec nawet, że książkowo, a są też takie, które mają wiele zawiłości. Najważniejsze, to doprowadzić do pozytywnego zakończenia.

Kluczem do niezwariowania jest zachowanie zdrowego rozsądku, tak aby klient nie wszedł nam na głowę. Czasami nie tak łatwo jest zrozumieć potrzeby inwestora i dostosować się do jego charakteru, ale jeśli tego nie zrobimy to współpraca będzie przebiegała topornie. Cały proces rozwoju prac trzeba nieustannie kontrolować i jeśli pojawiają się jakieś problemy – reagować. Nie można zwlekać, żeby nie pojawiły się większe komplikację.
Można by rzec, spokojnie, to tylko praca i podejść do tego bez większych emocji. To dosyć zdrowe podejście, tym bardziej jeśli praca, to tylko praca. Ale praca to często też i pasja. Wtedy chcesz dla wszystkich, jak najlepiej. Chcesz dopieścić każdy, nawet najmniejszy detal, tak by wnętrze było w pełni gotowe na pojawienie się nowych lokatorów. Dlatego przejmowanie się i dogadzanie inwestorom, dbanie o nich na każdym etapie prac jest wpisane w ten zawód. Tak my to widzimy. Ważne, żeby nie przesadzić w żadną ze stron.

Uważamy, że projektant powinien traktować inwestorów wyjątkowo, niezależnie od tego, czy są to trudne przypadki, czy książkowa współpraca. Klient oczekuje od projektanta indywidualnego traktowania i zadbania o prawidłowy rozwój prac. Potrzebuje poczucia komfortu i pewności, że jest w dobrych rękach.
Więc nie wariujemy kiedy inwestor mówi, że chciałby zobaczyć piątą wersję sypialni, a na końcu wraca do pierwszej propozycji. Kwiat lotosu i projektujemy dalej. Ważny jest umiar – nie dajmy się zwariować, nie dajmy wejść sobie na głowę, ale dbajmy o potrzeby klientów. Dzięki takiemu podejściu współpraca dla obu stron staje się przyjemnością 🙂

Co myślisz?